Witaj na moim osobistym blogu o kulturze mniej lub bardziej popularnej. Wolę życie na miarę literatury, niż egzystencję wartościowaną lajkami. Gry wideo jarają mnie już ponad trzy dekady. Więcej o mnie możesz dowiedzieć się po kliknięciu w czwartą pozycję z menu.

O dotykaniu legend

Lubię wracać do przekładu dziesięciu utworów Republiki i Grzegorza Ciechowskiego na dwa instrumenty – fortepian oraz wiolonczelę – bo czuję w tych aranżacjach słowa, mimo że słyszę wyłącznie dźwięki, które wydobywają się po uderzeniach w klawisze i pociągnięciach smyczkiem. Jest w tej muzyce przestrzeń na przeżywanie i nawarstwienie znaczeń wokół tego, czego de facto brakuje. Bez słów utwory te stają się bardziej uniwersalne, pozwalają łatwiej odpłynąć w egzystencjalne rejestry (jeśli chcesz, to możesz podczas czytania tego tekstu włączyć sobie tę muzykę – na samym dole zamieściłem zaembedowaną playlistę).

Gdzieniegdzie wyraźnie wynurzają się tu znane linie melodyczne lub harmoniczne, ale w kilku kompozycjach reinterpretacje bywają zaskakujące. Hania Rani i Dobrawa Czocher od lat imponują mi tym, jak przekuwają swoje wykształcenie w muzykę post-poważną, którą Bartek Chaciński w kontekście artystek określił żartobliwie na łamach POLITYKI muzyką po(p)ważną.

W szczególności polecam odsłuch wariacji utworu Śmierć na pięć, bo dziewczyny tchnęły w tę kompozycję nowe życie z niesamowitą gracją. Choć fantasmagoryczna warstwa tekstowa w tej piosence jest szczególna (ostatni utwór, do którego Grzegorz Ciechowski zdążył nagrać wokal), to w moim przekonaniu emocje uwięzione w „walczyku” Republiki są do uchwycenia bez językowego kontekstu.

Projekt powstał trochę „przez przypadek”. Dobrawa, tak jak Grzegorz Ciechowski, pochodzi z Tczewa, gdzie odbywa się festiwal „Grzegorz Ciechowski in Memoriam”. W 2013 roku Józef Golicki, który był organizatorem wydarzenia, zaproponował wiolonczelistce udział w koncercie, a ona zaprosiła do projektu współlokatorkę i koleżankę ze studiów muzycznych – Hannę Raniszewską. Dziewczyny przygotowały wówczas trzy utwory: „Białą flagę”, „Śmierć na pięć” i „Nie pytaj o Polskę”. Hania wspominała w jednym z wywiadów, że podczas występu wiatr rozwiewał im kartki z nutami, które przymocowywały spinkami do wieszania prania. Takie niuanse tworzą historię.

Kunszt duetu docenił Kamil Wicik z Radia Gdańsk i kilka miesięcy później zaproponował Dobrawie i Hani udział w grudniowej audycji upamiętniającej śmierć Grzegorza Ciechowskiego. W rzeczonym radiu dziewczyny wykonały osiem utworów. Na płytę trafiły dodatkowe reinterpretacje piosenek, których nie było w setliście – „Tak tak to ja” i „Republika marzeń”.

Warto wspomnieć, że płyta Biała flaga powstała dzięki wsparciu społeczności fanów i że wówczas, gdy Dobrawa z Hanią postanowiły skorzystać z crowdfoundingu, w kraju nad Wisłą ta forma finansowania artystycznych przedsięwzięć nie była jeszcze popularna. Środki na nagranie albumu udało się zebrać na portalu wspieramkulture.pl. Hania Rani stwierdziła w wywiadzie z Przemysławem Guldą, że do przearanżowania wybierała utwory, w których dostrzegała otwartość na zmiany. Często przekładanie muzyki popularnej na klasyczną formę prowadzi do kiczowatego easy listeningu, ale w opisywanym przeze mnie przypadku mamy do czynienia z czymś fenomenalnym. Już pierwsze nuty coverowanej Mamony zwiastują, że ten projekt to „wirtuozeria” na temat Republiki i Ciechowskiego, a nie przepisanie cudzych utworów w celu stworzenia muzyki do kotleta.

Pod koniec 2015 roku Aleksandra Bliźniuk pytała w swojej lapidarnej recenzji koncertu artystek: „Czy projekt z muzyką Ciechowskiego nie pozostanie w pamięci słuchaczy tylko na krótką chwilę?” Piszę ten tekst w grudniu 2022 roku i żywię nadzieję, że moje słowa są dobitną i negatywną odpowiedzą na nieprawidłowo postawione pytanie. Sztuki nie tworzy się dla poklasku. Dyskografię Hani Rani przesłuchałem w tym roku przynajmniej kilkunastokrotnie i śmiem twierdzić, że jej późniejsze, autorskie projekty (Esja, Home, Music for Film and Theatre oraz Venice: Infinitely Avantgarde) udowadniają, że krążek Biała flaga był hołdem, a nie trampoliną do osiągnięcia sukcesu. Mój głos nie ma dużego zasięgu, ale wychodzę z założenia, że kropla drąży skałę.

Tytuł mojego krótkiego artykułu ma stanowić paralelę, gdyż Dobrawę i Hanię wiele osób pytało o to, czy nie bały się brać na warsztat twórczości legendy. W jakimś wywiadzie znalazłem doskonałą ripostę którejś z dziewczyn, ale nie pamiętam już co to był za wywiad, więc postaram się ją z pamięci sparafrazować – kształcąc się muzycznie notorycznie wykonuje się kompozycje legend. Z dwóch powodów przywołam też słowa Grzegorza Ciechowskiego, który tłumaczył na łamach Dziennika Poznańskiego z początku 1996 roku, że tytuł utworu Republika marzeń został zaczerpnięty z opowiadania Brunona Schulza. Frontman Republiki stwierdził: „To aluzja literacka. […] tak naprawdę nie ma żadnego bezpośredniego odwołania do Schulza, bo nie śmiałbym.” Przywołane słowa mają po pierwsze zasugerować, że opiniotwórczość zasadza się na pozostawieniu czytelnikowi możliwości samodzielnego osądu, a po drugie że skromność bywa celowo obieraną konwencją.

Zainteresowanym twórczością Republiki gorąco polecam lekturę książki Leszka Gnoińskiego pt. Republika. Nieustanne tango. Zaczerpnąłem z niej powyższy cytat. Za zarażenie miłością (to mocne słowo, ale sądzę, że adekwatne) do Republiki dziękuję mojej mamie, bo gdy byłem dzieckiem zafascynowała mnie jej winylowa płyta tego zespołu, mimo że nie mieliśmy wtedy w domu sprawnego gramofonu. Wszystko, co mamy, to to, co zrobiliśmy z tym, co mieliśmy.

Klikając w nazwę kategorii możesz sprawdzić inne artykuły, które do niej należą:

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj