Safeword / pinkeye fountain
Wartość istnienia mierzona lajkami sprawia,
że w znaczeniach niewiele już znaczenia. W nowy
wymiar sypialni nerwowo wystrzelisz cały
magazynek z karabinu chwil. Zastanawiam
się co Wenus na wózku inwalidzkim zrobi
by znów chodzić. Czy stracisz film z moim udziałem?
Całonocne podchody, zużyte podeszwy…
Podkrążyłaś oczy, by nie puścić się z szykiem.
Łatwopalne starania i szeptane tyrady
pamiętasz jak safeword. Zatracona bez reszty,
w świadomym stuporze, zakneblujesz ręcznikiem
mowę ciała. Jeszcze nie jest najgorzej. Blady
brzask wyciekł z gorzką śliną przeszłości. Protezy
wspomnień, namiastki snów, surogaty biografii…
Rzygający pomnik z obgryzionej godności
stawiasz jak pierwsze kroki. Nie miałaś odleżyn
na języku. Widziałaś Balenciagę? Trafisz
do Zachęty? Déshabillé mokrych spojrzeń.
Paraliż nie zabije, a ruch nie ożywi.
Babie lato unoszone przez Twój podmuch od
razu zdradziło, że pociągniesz inny kolor
nitki. Trop – The Voyage Out. Przyznaj, że fałszywy
uśmiech jest jak blizna. Spalisz Paryż bez rozmów,
bo nie ma już Troi do objęcia pożogą.
Kamil Szkup