Przesłuchałem wczoraj siedemdziesiąty dziewiąty odcinek podcastu Radio Naukowe i zainspirował mnie on do pisemnej wypowiedzi. Dyskusja Karoliny Głowackiej z dr Przemysławem Mrozem z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, dotyczyła problemu zawłaszczania oraz zapychania znajdującej się nad nami przestrzeni przez koncerny dysponujące kapitałem umożliwiającym udział w kosmicznym wyścigu. Wspomniany odcinek Radia Naukowego jest zwartą i lekkostrawną porcją wiedzy, zachęcam do odsłuchu np. pod tym linkiem. Rozmówcy nie poruszają wprost wątku dotyczącego reklam na niebie, ale temat ten uważam za ściśle związany z masowym wysyłaniem satelitów na okołoziemską orbitę.
Przemysław Mróz przewodniczył zespołowi sprawdzającemu, jak Starlinki firmy SpaceX wpłyną na astronomiczne obserwacje. Relacja naukowca i lektura artykułu reasumującego przeprowadzone przez niego badanie, który ukazał się na łamach Astrophysical Journal Letters, popchnęła mnie ku rozważaniom o wspólnym dobru – gwieździstym niebie, które możemy podziwiać.

Punk-rockowy zespół Leniwiec w 2008 roku wydał płytę pt. Reklamy na niebie. W tytułowym utworze reklamy na niebie pojawiają się tylko raz, w dwuwersie „Rynek upada, specjaliści w potrzebie / Śnią o reklamach wyświetlanych na niebie”. Leniwca darzę szczególnym szacunkiem, bo ich muzyka miała niebagatelny wpływ na mój obecny światopogląd. Będąc nastolatkiem zaangażowałem się w zorganizowanie koncertu tego zespołu, który odbył się na sali gimnastycznej I Liceum Ogólnokształcącego im. Józefa Chełmońskiego w Łowiczu, do którego wówczas uczęszczałem (jeszcze przed premierą albumu Reklamy na niebie). Jak przez mgłę pamiętam, gdy z moim serdecznym kolegą Dobromirem „Sową” Szadkowskim a cappella zaczęliśmy śpiewać utwór Plastikowe kule, by zachęcić zespół do zagrania bisu. Czułem wtedy, że nasze głosy mają sprawczą moc i że w murach tamtej szkoły dzieje się coś wyjątkowego.
Wracając z dygresji, firma Elona Muska aktualnie zamierza umieścić nad naszymi głowami 42 tysiące satelitów, których głównym celem ma być zapewnienie internetowej łączności na całym globie. Do tej pory SpaceX wystrzeliło około 2 tysiące Starlinków, a do 2027 korporacja ma pozwolenie na wprowadzenie do ich satelitarnego systemu 12 tysięcy jednostek. Należy pamiętać, że graczy biorących udział w kosmicznym wyścigu jest więcej i że nie istnieją żadne międzynarodowe regulacje, które określałyby maksymalny wolumen maszyn na okołoziemskich orbitach. Liczby niekiedy mówią same za siebie – według badania, które prowadził dr Mróz, część zrobionych o zmierzchu zdjęć ze smugami wywołanymi przez satelity SpaceX wzrosła z 6% pod koniec 2020 r. do 18% w sierpniu 2021 r.

Reklamy w przestrzeni kosmicznej jeszcze do niedawna były domeną czarnowidzących wieszczów, w szczególności pisarek i pisarzy science-fiction. Pod koniec lat 50. minionego wieku Isaac Asimov napisał opowiadanie Buy Jupiter!, w którym reklama w przestrzeni Układu Słonecznego stanowi wiodący wątek. Urzędnik rządowej Federacji Ziemskiej z rzeczonej noweli Asimova pyta podczas rozmowy: „You mean Jupiter is to be an advertising billboard?” Przykłady można by mnożyć, ale fantazmaty stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej.
Sądzę, że w debacie dotyczącej reklam na niebie, lekturami obowiązkowymi powinny być dwie książki Megan Prelinger: Another Science Fiction: Advertising the Space Race 1957–1962 oraz Inside the Machine: Art and Invention in the Electronic Age. Amerykańska antropolożka mediów z chirurgiczną precyzją przygląda się historii promowania kosmicznych technologii i wysnuwane przez nią wnioski wydają się dużo cenniejsze, niż dywagacje nad, skądinąd bardzo udanym, animowanym filmem WALL-E, w którym również pojawia się wątek pozaziemskich reklam.