Witaj na moim osobistym blogu o kulturze mniej lub bardziej popularnej. Wolę życie na miarę literatury, niż egzystencję wartościowaną lajkami. Gry wideo jarają mnie już ponad trzy dekady. Więcej o mnie możesz dowiedzieć się po kliknięciu w czwartą pozycję z menu.

All excuse me

Śpiewałem niedawno o krwawej powodzi i opowiadałem o tym jak chujowo czasem bywa, kiedy trzaśnie deska na dnie rozumu. Niebawem usłyszę, że bóg się rodzi, bo święta za pasem i znów będę czytał o psychologii tłumu. Koniec grudnia to dla mnie od lat bardzo trudny okres. Trudny i przygnębiający z wielu powodów. All excuse me… Nie znoszę tej bożonarodzeniowej sraczki i towarzyszącego jej zbiorowego podkurwienia. Świąteczna obstrukcja jest dość czytelną oznaką zblazowania społeczeństwa, które wytwarza iluzje wyjątkowości.

Masowe urojenie zwane x-mass to apogeum konsumpcyjnych bachanaliów, które… popycha ludzi do imponowania innym, w szczególności do zaciągania pożyczek w celu kontynuowania przykrej quasi-tradycji pt. „zastaw się, a postaw się”. Piramidalną głupotą wykazują się zwłaszcza chrześcijanie, którzy dali sobie wtłoczyć personę Mikołaja opracowaną przez koncern Coca-Cola Company. Gwoli jasności, zacząłem pisać ten tekst chwilę po opublikowaniu trzeciego teasera podcastu, w którym czytam wiersze jednego z najsłynniejszych poetów przeklętych, a zamierzam skończyć dzień przed wigilią Bożego Narodzenia.

Persona świętego (SIC!!!!) Mikołaja, z gąbczastą jak wata brodą i biało-czerwonym strojem, została spopularyzowana w 1930 roku za sprawą reklamy najpopularniejszego napoju z bąbelkami. Za sześć lat będziemy obchodzić stulecie tego neo-liberalnego eksperymentu. Biorąc pod uwagę rozwój generatywnych AI, sądzę, że możemy się spodziewać „rewelacyjnego” show. Z okazji tego konformistycznego niedoczasu kiedy świętujący silą się na bycie miłymi dla osób, których mają w dupie przez resztę roku przygotowałem piosenkę.


All excuse meI’m so tired

Ten chylący się ku końcowi rok jest przynajmniej mniej przykry od poprzedniego, kiedy zostałem skreślony przez wiele osób, które uważałem za moich przyjaciół, kolegów i sojuszników. Z perspektywy czasu uważam, że śmieci same wyrzuciły się z mojego życia. Ostatnie dni grudnia to zawsze czas podsumowań, w którym pętla rzeczywistości przypomina o tym, co nieuchronne. Polecam poczytać to, co o końcu roku pisał profesor Zbigniew Mikołejko, którego straciliśmy w kwietniu. W szczególności rekomenduję teraz książkę W świecie wszechmogącym. O przemocy, śmierci i Bogu.

Tytuł tekstu, który teraz czytasz, ma nawiązywać do dość ponurego faktu: wiele osób żyje od weekendu do weekendu, od świąt do świąt, od wakacji do wakacji. Jeśli czujesz, że żyjesz w ten sposób, to posłuchaj utworu Seize the Day (mam nadzieję, że zainspiruje Cię do zmiany). Co do wakacji, to jasne, że podróże mogą rozwijać i poszerzać horyzonty, ale nie każde. Żal mi tych wszystkich ludzi, którzy zamiast doświadczać tego, co obce, wybierają opcję all inclusive. Żal mi tych ludzi, którzy zaciskają zęby po to, by od czasu do czasu wymiksować się z życia, które nie sprawia im satysfakcji. Sam byłem taką osobą i wiodłem przyćmiony żywot.

All excuse me (I need to take a moment)

A courteous way to leave briefly would be to ask „Would you all excuse me for a few minutes?” Well, I’m mentally ill and after a failed suicide attempt, so… I dunno, life is hard, time is crucial and I’ll write a book about art of failure. Huh, I wanted to end myself cause I had been hounded and convinced to wrong decisions. I’ve fallen to the bottom of sanity, but right now I’m gonna go for honor, justice and revange as well.

Czy odważyłaś lub odważyłeś się popłynąć kiedyś na dno? Nie chodzi mi o metaforyczne zejście w rynsztok, tylko o nurkowanie. Pierwszy raz popłynąłem ku mułowi na kąpielisku, które nazywane było „żwirownią”. Byłem wtedy nastolatkiem. Nie pamiętam dokładnie dlaczego postanowiłem zanurkować, ale pamiętam, że zrobiłem to, bo niechcący coś wypuściłem i utonęło (mogły to być np. okulary do pływania). Otarłem się wtedy o śmierć. Nie pierwszy raz. Nie ostatni.

Being brave isn’t the absence of fear. Being brave is having that fear but finding a way through it

artykule o artywizmach, atawizmach i kolektywnej niepamięci, napisałem trochę o strachu. Obserwując siebie podczas manii lub hipomanii coraz częściej dostrzegam, że „odpalając się” popadam w brawurę i usiłuję spychać strach poza pole widzenia. Moje „odpały” bywają spektakularne, bo pod płaszczykiem cyklofrenii nie lękam się niczego. Tytuł tego akapitu zaczerpnąłem od Beara Gryllsa. Obcowanie z jego opowieściami uzmysłowiło mi, że odwaga, do której chcę dążyć, nie powinna zasadzać się na odżegnaniu od strachu.

Strach bywa przydatny, bo ułatwia wykonywanie procedur służących bezpieczeństwu. Czasami zostajemy zmuszeni do wykonania awaryjnego hamowania, a strach… zapala nam w głowie czerwoną lampkę. Potrzebuję strachu przed samym sobą, bo nikt nie może mnie skrzywdzić bardziej, niż ja sam. Brian Molko śpiewał w piosence, która trafiła do rozgłośni radiowych dwadzieścia jeden lat temu: „Pamiętasz, kiedy świętowaliśmy? Piliśmy i ćpaliśmy do późna, a teraz jesteśmy sami…”. All excuse me… Polecam wracać do dawnych zajawek, jeśli ktoś potrzebuje odbudować swoją tożsamość. Muzyka zespołu Placebo była dla mnie tożsamościotwórcza. Cieszę się, że byłem na kilku koncertach tego zespołu, gdy był on w tzw. czasach świetności.

Convictions are more dangerous foes of truth than lies

Staram się stać w prawdzie. Nie spodziewałem się, że będzie to tak trudne. Oczyszczanie głowy doprowadziło mnie ostatnio do namysłu nad tym, że najgroźniejszymi wrogami prawdy są przekonania (a nie  jak mogłoby się wydawać kłamstwa). Taką tezę postawił Nietzsche. Chodzi w niej z grubsza o to, że w wielu przypadkach przekonania opierają się na wierze, a nie na faktach.

Na teoriach dotyczących szeroko pojętego kłamstwa zjadłem kiedyś zęby (pisałem pracę licencjacką o kłamstwie leżącym u podstaw więzi między katem a ofiarą, w oparciu o dwie powieści, które do tej pory uważam za arcydzieła; rozwinę ten wątek przy innej okazji, bo zamierzam wrócić do tamtego tekstu i go wydać).

Drunkenness 🍻🍷🥂 is temporary ☠️ suicide

Mój serdeczny przyjaciel Mateusz, powiedział mi ostatnio podczas telefonicznej pogawędki, że zapadło mu w pamięć hasło „dynamicznie kształtujemy rzeczywistość”. Ów claim należał do instytucji wspierającej działania kulturotwórcze, która niestety przeszła do historii. W pewien sposób budujące wydaje się to, iż slogan działa, mimo że podmiot, któremu przyświecał, przestał działać. Rozmowy z Matim są dla mnie zawsze stymulujące intelektualnie i bardzo doceniam to, że mam takiego Matiego.

Powyższy śródtytuł nawiązuje do słów Bertranda Russella. W zeszłym roku przeczytałem dwie jego książki, a w tym póki co jedną (rok się jeszcze nie skończył, więc może sięgnę po kolejną). Poniżej zaembedowałem (trudne słowo!) interesujący wątek, który Mati poruszył na swoim threadsie, polecam zerknąć:

View on Threads

Na zakończenie zapraszam do odsłuchania moich dwóch najnowszych utowrów. Wrzuciłem je i na Bandcampa, i na YouTuba’a, bo zależy mi na rozwinięciu kanału pod kątem promowania mojego podcastu (RADIO ▲ЯM▲GƎDD∅N). Będę bardzo wdzięczny, jeśli dołączysz do grona moich subskrybentów Ciebie to nic kosztuje, a mnie pomoże dotrzeć do większej liczby osób (algorytmy działają w ten sposób, że im więcej subów, tym większa szansa na to, że moje treści zostaną komuś zarekomendowane).

Będę też wdzięczny za lajki i szernięcia. 😊

Życzę Ci udanego czasu, w którym znajdziesz chwilę na refleksję nad tym, co fundamentalne (i nad tym, na co masz ochotę lub czego potrzebujesz). Pamiętaj, że zawsze możesz powiedzieć „all excuse me”. Odpocznij, naładuj wewnętrzne baterie i zrób dla siebie coś dobrego!

Klikając w nazwę kategorii możesz sprawdzić inne artykuły, które do niej należą:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj