Piszecie w listach, że spontaniczny i lakoniczny wpis Dobre wieści na temat piekła, dotyczący moich wrażeń po obejrzeniu pierwszego odcinka Severance, zachęcił Was do spróbowania tego serialu. By wyjść naprzeciw zgłaszanemu nienasyceniu, postanowiłem zrobić całą serię artykułów poświęconych produkcji wyreżyserowanej przez Bena Stillera i Aoife McArdle. Dziś biorę na tapet drugi odcinek opowieści o Marku S. i firmie Lumen oraz dzieła, dla których ów odcinek jest quasi paratekstem. Paratekst to według Gérarda Genette’a utwór akompaniujący innemu utworowi, stworzonemu przez odrębnego autora. Używam tego określenia metaforycznie i być może podporządkowuję w ten sposób serial Rozdzielenie w dość arbitralny sposób, ale w tym szaleństwie jest metoda. Gwoli jasności — przyjmuję bezspoilerową konwencję, niemniej część moich rozważań może zdradzać niuanse wyekstrahowane z poprzednich odcinków (w przypadku tego tekstu z pierwszego epizodu).
Tytuł drugiego odcinka — Half Loop — jako jedyny nie został przetłumaczony na język polski; nazwy pozostałych ośmiu epizodów doczekały się translacji na nasz rodzimy język. Swoją drogą przekład Severance jako Rozdzielenie wydaje mi się nieco niefortunny, bo konotacje anglojęzycznego określenia w większym stopniu prowadzą do „przegrody”, „separacji” i „zerwania”, a samo „rozdzielenie” w języku Shakespeare’a wyrażane jest raczej słowem „dividing”. Niby w języku polskim „rozdzielenie” koresponduje z „rozstaniem”, „rozłączeniem”, „rozejściem się” i „rozgraniczeniem”, ale w dyskutowanym serialu punkt ciężkości nie sytuuje się wokół „podziału”, kluczowe jest „odizolowanie”.

Lingwistyczne dywagacje mogą być przyczynkiem do wyłuskania dodatkowych sensów, niemniej równie interesujące wydaje się wprowadzenie do serialu motywu śnienia na jawie, a konkretnie stanu określanego w psychologii jako daydreaming. Termin „marzenia dzienne” nie do końca mieści w sobie znaczeniowy ładunek rzeczonego anglojęzycznego sformułowania, bardziej adekwatna byłaby chyba fraza „myślenie o niebieskich migdałach” (lub „sny na jawie”), ponieważ słowo „marzenia” zawiera pozytywne konotacje, a doświadczenie daydreaming może być negatywne. Tematem tym, od lat 70., zajmował się Jerome Singer, znany przede wszystkim z książki The Inner World of Daydreaming.
Lawirowanie między znaczeniami poszczególnych wyrazów wydaje się nieodzowne, gdy w grę wchodzi subtelny i zarazem fundamentalny obszar samoświadomości. W kontekście tych rozważań intrygujący jest także rozdźwięk między „wyrazem” a „słowem”, który sygnalizowała mi żona po wysłuchaniu wykładu profesora Jerzego Bralczyka. W literaturze dotyczącej śnienia na jawie często pojawia się termin „mind wandering”, który w języku polskim możemy wyrazić określeniami takimi jak „błądzący umysł” lub „umysłowa wędrówka”. Wróćmy do samego serialu.
Irving, w którego rolę wciela się John Turturro, podczas pracy ma halucynacje. Ukazuje mu się smołowata maź, która zaczyna pokrywać biurko i klawiaturę. Gdy zwidy bohatera ustępują, obserwujemy charakterystyczne wzdrygnięcie i zostaje on skierowany na „kontrolę stanu zdrowia”, podczas której niejaka Casey przedstawia mu różne fakty na temat jego życia poza Lumen. Osobliwa sesja wymaga od Irvinga, by neutralnie reagował na wszystkie informacje, by żadna ze wzmianek o jego alter ego nie cieszyła go intensywniej od innej. Warto odnotować, że przed wizytą w kuriozalnym centrum wellness, Irving spotyka się z Burtem (gra go Christopher Walken), szefem dwuosobowego działu Optyki i Projektowania; rozmawiają o obrazie zawieszonym na ścianie w korytarzu, na który polecam zwrócić szczególną uwagę.

Neurotyczny wymiar fenomenu daydreaming od dekad odciska swoje piętno w szeroko pojętej popkulturze. Interesująca wydaje się klamra domykająca drugi odcinek Severance, ale nie będę o niej pisał, bo nie chce nikomu popsuć doświadczenia. Zamiast dywagować o utworze Daydream In Blue, który jest wariacją piosenki belgijskiej formacji Wallace Collection, proponuję namysł nad singlem/teledyskiem Radiohead:
Na koniec wróćmy jeszcze do Helly (odgrywanej przez Britt Lower), o której pisałem w poprzednim artykule. Dziewczyna obwieszcza na początku drugiego odcinka Severance: „Przyjmuję do wiadomości, że dostęp do moich wspomnień będzie zależny od przestrzeni. Nie będę pamiętać, co działo się na zewnątrz, przebywając na poziomie rozdzielenia w Lumon, ani zachowywać po wyjściu wspomnień z pracy. Jestem świadoma, że ta zmiana jest całkowita i nieodwracalna. Oświadczam to dobrowolnie.” Wypowiedź ta więzi w sobie nieprzeniknioną traumę i wylewa się z niej przejmujące rozczarowanie rzeczywistością. By zrozumieć sedno problemu, który kłębi się między słowami Helly, warto zastanowić się nad systemową przemocą wpisaną w korporacyjne praktyki przykrywane hasłem work-life balance.
[…] sekundami czołówki serialu Severance. Nawiasem, napisałem kilka słów o pierwszym, drugim i trzecim odcinku tego […]