Profesor Zbigniew Mikołejko stwierdził w wywiadzie, który kilkanaście lat temu ukazał się na łamach Wysokich Obcasów, że w osobistej targaninie ze śmiercią, losem, pracą i cierpieniem, musimy nauczyć się negocjować swoje przeznaczanie. By odnaleźć przebłyski szczęścia w szarzyźnie rzeczywistości, powinniśmy wiedzieć jak mierzyć się ze swoim własnym życiem, które niekiedy smakuje jak popiół – to jedna z głównych tez, którą pamiętałem z wspomnianego tekstu. Postanowiłem odświeżyć sobie ów artykuł po obejrzeniu filmu The Matrix Resurrections. Okazało się, że w zakamarkach mojej pamięci tliły się dwa (a nie, jak myślałem, jedno) skojarzenia. Otóż oprócz tytułowych truskawek, kluczowych dla mnemotechniki, która umożliwiła mi podróż do przeszłości, we wspomnianym wywiadzie pojawia się literalne nawiązanie do franczyzy Matrix. Występuje ono w kontekście mechanizmu inicjacji pożartym przez dyktat przyjemności. Eskapizm, czy to w formie religii, czy sztucznych rzeczywistości, od dekad służy zachodnim społeczeństwom jako mechanizm obronny przed nieprzepracowaną traumą, po części wynikającą z deficytu rytuałów przejścia. Wprawdzie współcześnie, przynajmniej w mojej bańce informacyjnej, konfesjonały zostały rewolucyjnie wyparte przez sesje psychoterapeutyczne, ale ucieczka w iluzję ewoluowała.
Podobno Lana Wachowski nie chciała tworzyć czwartej odsłony cyklu o Thomasie Andersonie, mimo że koncern Warner Bros notorycznie zwracał się do niej z prośbą o wznowienie rzeczonej opowieści. Niechęć dopisania kolejnego rozdziału, wraz z siostrą, argumentowała przede wszystkim tym, że trylogia stanowi zamkniętą całość, że historia wybrańca jest zwieńczona. W 2021 roku, podczas Międzynarodowego Festiwalu Literatury w Berlinie, Lana Wachowski poinformowała, że zmieniła zdanie po śmierci rodziców i jej przyjaciółki (w 2019 roku); pewnej bezsennej nocy, nie mogąc przetworzyć żalu po stracie, wymyśliła historię Resurrections. Read Mercer Schuchardt napisał kiedyś, że Matrix był „nowym testamentem dla nowego milenium”. Paraleli między historiami Neo i Jezusa jest mnóstwo, ale to temat na zupełnie inny artykuł. Warto jednak przypomnieć, że pierwszy film z dyskutowanej serii miał swoją premierę tuż przed ostatnią Wielkanocą XX wieku i że symboliczne zażycie czerwonej pigułki miało wymiar par excellence inicjacyjny.
To już nie postmodernizm
Spotkałem się z opiniami wtłaczającymi interpretacje sprowadzające czwartą część Matrixa do mętnej wykładni postmodernistycznej. Twierdziło tak zarówno sporo krytyków, jak i wielu moich znajomych. Sądzę, że albo nie zrozumieli filmu, albo inaczej niż ja postrzegają tzw. płynną nowoczesność. O ile trylogia, jak dowodziło wielu badaczy (np. Dino Felluga), wprowadziła do szeroko pojętej popkultury myśl postmodernistyczną, o tyle najnowszy film o Neo odczytuję w innym tonie. Resurrections to, moim zdaniem, przede wszystkim alternowoczesne dzieło autoteliczne, dla którego kluczowa jest gra rekurencją i pozorem. Wbrew obiegowym odczytom myślę, że jest to film trudny w odbiorze. Nie tylko odżegnuje się od postmodernizmu, ale momentami z niego drwi; najwidoczniej nieostentacyjnie. Oczywiście sama trylogia (niejako) wymagała od widza erudycji, ale wiodący przekaz unosił się w powietrzu – był dostępny również dla „niewtajemniczonych”. Przewodnia myśl post scriptum z 2021 roku jest nieuchwytna bez pogłębionego odbioru poprzednich odsłon serii, bo zasadza się na hauntologicznej polemice z wydarzeniami sprzed 60 lat. Resurrections wymaga od widza czujności, ponieważ nie wszystkie nostalgie mieszczą się w obszarze diegezy. Melodramatyczna oś wiedzie na manowce.
Negatywne recenzje autorów pism takich jak Guardian, The Verge czy Times jawią mi się jako bardziej postmodernistyczne niż najnowsza odsłona serii Matrix. Owszem, historia Neo – zainaugurowana sceną inspirowaną twórczością Jeana Baudrillarda – była na wskroś w duchu płynnej nowoczesności. Fani franczyzy zapewne pamiętają, gdy młody programista otwierał książkę Symulakry i symulacja i gdy Morfeusz – oparty na postaci Jana Chrzciciela – użył epitetu „pustynia rzeczywistości”. Niektórzy miłośnicy trylogii nie zdają sobie jednak sprawy, że w scenie ze wspomnianą książką mieliśmy do czynienia z fortelem. Thomas Anderson otwierał opus magnum Baudrillarda na rozdziale „O Nihilizmie”, który wieńczy dzieło francuskiego filozofa. Tymczasem w Matriksie strona rozpoczynająca ostatni rozdział rzeczonej książki znajdowała się, mniej więcej, w połowie. Dodam, że ów rozdział, zawiera niecałe osiem stron (w polskojęzycznym przekładzie) i jest skoncentrowany wokół transparentności nihilizmu. Rzeczona scena była przedmiotem interpretacyjnych sporów, które dziś wydają mi się jałowe, przy czym sądzę, że to nie kwestia tzw. perspektywy czasu. Zainteresowanych odsyłam do książki Baudrillarda – wciąż warto ją czytać i rozważać zawarte w niej tezy.
Mnemozyna na bio-niebie
Przejdźmy do tzw. mięsa. Nie obawiaj się spoilerów – stoję na straży niepsucia radości osobom, przed którymi poznanie tego, co relatywnie nowe. W Resurrections mamy do czynienia z krainą powstałą obok zgliszczy teraźniejszości. Jej Nazwa – „IO” – wydaje się mieć podwójne znaczenie. Z jednej strony jest ociosaną nazwą Syjonu („ZION”), z drugiej – zapisana za pomocą cyfr („10”), stanowi binarny zapis liczby 2. Obydwa odczyty korelują z interpretacjami, podług których IO jest post-Syjonem – jego drugą wersją. Chciałbym zwrócić uwagę na dwie kwestie: potencjalne konotacje i niewątpliwe wieloznaczności. IO postrzegane jako opozycja Syjonu jawi się jako słodko-gorzkie echo. Z jednej strony możemy widzieć paralelę: historia Neo (z trzech poprzednich filmów) zostaje wzięta w nawias i transponowana jako zdarzenia, które miały miejsce w wirtualnej rzeczywistości gier komputerowych, autorstwa Thomasa Andersona, którego w Resurrections poznajemy jako twórcę gier pracującego nad kontynuacją serii pt. Binary. Z drugiej strony logika zapośredniczonych, fikcyjnych światów zostaje obnażona widzom – szwy mistyfikacji pękają i dają przestrzeń do interpretacji, nie tylko w obrębie samego filmu – w chwili gdy piszę ten tekst dostępne są też zakulisowe wywiady. W jaki sposób czwarta część Matrixa stanowi naddatek dla trzech poprzednich? Proponuję analogię, która niczym błyskawica może rozjaśnić ową zależność: wycięcie 1/3 powierzchni ze środka wstęgi Möbiusa, co ilustruje poniższy gif:

Wstęga Möbiusa ma tylko jedną stronę i nawet bez rozwiniętego myślenia abstrakcyjnego oczywiste jest, że wykrawając z niej środek otrzymamy kolejną wstęgę Möbiusa. Taki eksperyment – przy pomocy kartki papieru, kleju i nożyczek – przeprowadzałem będąc nastolatkiem. Prowokacyjny obraz tego, jak wygląda świat stworzony w następstwie działań heroicznego wybrańca, widzimy w momencie, gdy stał się on straumatyzowanym mesjaszem. Mimo patetycznego happy endu cała kreacja wydaje mi się czytelna, być może dlatego, że znam lore. Symboliczne wywłaszczenie protagonisty, rozumiane powinno być jako rodzaj przemocy wynikający z faktu, iż został on pozbawiony najbardziej intymnego, „subiektywnego” doświadczenia tego, w jaki sposób „rzeczy naprawdę mu się wydają”. Slavoj Žižek szczegółowo pisał o tym wywłaszczeniu w Przekleństwie fantazji.
W toku narracji Resurrections natrafiamy na wiele antycznych i biblijnych korzeni kultury. Przywoływane figury nie pełnią funkcji intertekstualnych trampolin donikąd, mają pokrycie w konwencji i kontekstach. Inteligentne maszyny, jak chociażby poduszkowiec, którego kapitanką jest Bugs – jedna z głównych bohaterek filmu – mają rangę baśniowych stworzeń (np. dostojnych smoków). Ów statek przywołuję również dlatego, że jego nazwa pochodzi od imienia greckiej bogini pamięci i że sposoby wymowy tego imienia („Knee-mo-sign”, „Ni-mo-sin-ee” i „Nem-oh-seen”) przez różnych bohaterów zgrabnie ilustrują zamęt wynikający z wieloznaczności symboli. Keanu Reeves zagrał główną rolę w filmowej adaptacji klasycznego, cyberpunkowego opowiadania Williama Gibsona Johnny Mnemonic. Bugs, która niegdyś trudniła się myciem okien drapaczy chmur, swój hakerski pseudonim zapożyczyła od słynnego królika z kreskówki Warner Bros, o czym świadczą linie dialogowe: „Bugs, as in Bunny” i „What’s up, Doc?”. Sens tego typu zabiegów mógłby zostać sprowadzony do memiczności, ale kontekst (w tym przypadku Alicja w Krainie Czarów, gęsto przywoływana zwłaszcza w pierwszej części filmu) stanowi wskazówkę, że mamy do czynienia z transgresją. Tego typu zagrywki nie są niczym nowym, ale cały szkopuł polega na tym, że do panteonu dołączają figury z trylogii Matrix, choćby motyw tatuażu.
Z roku na rok dysponujemy akumulacją kultury i wiedzy o kulturze, którą nie dysponowaliśmy nigdy wcześniej. Tymczasem mainstreamowe media serwują nam recenzje Resurrections, które wyglądają, jakby były pisane „za karę”. Przy czym zupełnie nie chodzi o to, czy komuś się nowy film Lany Wachowski podoba, czy nie. Problem polega na tym, że mamy do czynienia z ustawicznym równaniem w dół, o czym lata temu pisałem m. in. w krótkim eseju Refleksja nad słowem. Nadzieją miała być blogosfera, która w okresie świeżości trylogii Matrix zwiastowała ukonstytuowanie głosu znaczącej mniejszości, która dba o jakość. Dziś blogosfera została pożarta przez seopisarstwo i influenserów, którzy nastawieni są na konwersję i poklask, a więc schlebiają najniższym gustom i drążą bezmiar denności. Również o tym jest czwarta część Matrixa. To coś to cywilizacyjne zblazowanie, które dobitnie podkreślają sceny dotyczące produkcji wspomnianej już gry Binary.
Do napisania tego tekstu zainspirowali mnie znajomi, którzy byli zdziwieni, że czwarta część Matrixa mi się podobała i nieznajomi, którzy z pewnością lunatyków powtarzali obiegowe opinie, podług których film pożera własny ogon i nie wnosi do historii niczego nowego. Żywię niepłonną nadzieję, że po lekturze mojego tekstu przynajmniej jedna osoba posypie głowę popiołem, najlepiej po ponownym obejrzeniu Resurrections, wszak film jest dostępny w ofercie HBO Max. Na zachętę proponuję owoc mojej własnej refleksji – truskawkę, która urosła pod bio-niebem. Sądzę, że owa figura truskawki, wprowadzona w ferworze odpamiętania rzeczywistości, koresponduje z utworem Beatlesów, którego fragment pozwolę sobie zacytować: „let me take you down, ‘cause I’m going to Strawberry Fields. Nothing is real…”
Trans-humanistyczna sprawczość
Tutaj (niebawem) pojawią się akapity o artefaktach, ekofaktach i faktyszach, które Bruno Latour opisuje w książce Nadzieja Pandory. W międzyczasie, roboczo, zostawiam opinię:

Wspomnienia z symulacji
Eksperci od tekstowych narracji w internecie zapewne zbesztaliby mnie za niniejszy artykuł, lecz w dobie zaniku refleksyjności uważam, że konwencjonalne prowadzenie wywodu na temat hollywoodzkiego filmu, który bez wątpienia wymyka się wyświechtanym ramom, zakrawałoby o konformistyczny spazm. Innymi słowy, nie przewiduję puenty; cytując klasyka „sposób przekazu jest przekazem”. Resurrections uważam za solidną reprezentację anulowania postmodernizmu, co starałem się uwypuklić w całej rozciągłości tego tekstu. Baudrillard w Wymianie symbolicznej i śmierci stwierdził, że „sztuczność kryje się w samym sercu rzeczywistości”. Elipsy zastosowane przez osoby odpowiedzialne za implementację scenariusza i montaż czwartej części Matrixa, zapierają dech w piersiach. Wiele uwagi poświęcamy dziś fikcji, która podszywa się pod rzeczywistość, ale w szeroko pojętym polu widzenia często nie mieści się rzeczywistość imitująca fikcję.
Film bardzo mi się podobał. Tego samego dnia oglądałem tez batmana, który nie dotarł do mnie specjalnie (choć naprawdę nie mogę mu wiele zarzucić). Wole Flasha- może to mój główny problem.
Korzystając z okazji i czasu postanowiłem odpalić sobie tego samego dnia Matrixa. Może zmęczony głębiej przetwarzałem ten film..? Szczerze powiem, że na kilku płaszczyznach ten produkt WB był zajebisty.
Dużo chaosu będzie w komentarzu pisanym na telefonie. Przy kawie.
Martwiłem się wieloma aspektami. Kolorami, które widać na zwiastunie były już odrzucone z kanonu. Historią, widząc ciągłe nawiązania do trylogii. Kiedy na początku filmu jest krótkie wyjaśnienie powodu stworzenia tej części (tak odbieram jeden moment), to złapałem to od pstryknięcia palcem.
Myślałem, że lubię Matrixa. Że znając trylogię widzę więcej. Że znając „ukryte treści” odbieram film tak, a nie inaczej. Cieszę się, że nie tylko ja. Jesteś jedyną osobą, jaka znam, której nowy matrix się spodobał.
Na koniec cytaty:
„ Otwarte głowy potrzebują więcej
Formy są wąskie i ograniczają serce”. Stad Twoje: „schlebiają najniższym gustom i drążą bezmiar denności” tak pięknie uzupełnia.
No i łona śpiewał, ze nikt mu nie podziękuje za trudy, kiedy walczy ze słownikiem, co mu chuju zamienia na chudy…
Dziękuje za wpis. Wyjaśnił mi podświadomość odbioru produkcji.
[…] tej franczyzy: The Matrix Resurrections (co starałem się objaśnić w eseju Popiół i truskawki). Perypetie znane z pierwowzoru w drugiej odsłonie The Talos Principle nazywane […]
[…] historia Neo doczekała się czwartej części (o której napisałem odrębny artykuł: Popiół i truskawki), uniwersum znacznie się poszerzyło, a wcześniejsze analizy można poszerzać dzięki nowym […]