Zahibernowane myśli
Smutek z lękiem mylę we śnie. „Ślina na język
przyniesie” – piszę. Liżę. Niżej wbijam zęby.
Smukłe jęki kryję wreszcie jak… jak należy.
Przy rzęsie. Kropla. Kropi. Wielokropki. Śnieży
jak mój telewizor w latach 90.
z pilotem i czterema kanałami na krzyż.
Programów niby miałem więcej, ale hardware
był wąskim gardłem. Widziałem głębokie gardła.
Zahibernowane myśli sabotują percepcję.
Uśmiech jak na pogrzebie. Jeszcze lepsze dreszcze
w żeliwnej wannie z pokruszonymi kostkami.
Elektryczne barany liczone przed spaniem.
Śniadanie w 99 Queens. Rozmawiamy o stratach.
Widzę. Widzę więcej. Nie wiem więcej – tak to jest
mniej więcej. Akordy duloksetyny i herbata
z prądem. Widma wielkiego wybuchu i szelest.
1 Night in Paris, Kim Kardashian, Albert Einstein
i Pamela Anderson z twarzą Marylin Monroe.
Urodziłem się w roku śmierci Andy’ego Warhola.
Kolacja w the Mall. Rozmawiamy o ikonach.
Kształty majaczące w lustrze. Brzytwy naskórka.
Czytam stare shouty. Niema La Antena Sapira.
Zaginam milczące zszywki wydrapawszy rdzę.
Za wypłowiałą błoną kotar directionless.
Kamil Szkup