Oh, my love tears me apart
Oh, I don’t know where I’m going now
Can we get back to the darkest lullaby?
Bywa, że muzyka, której słuchamy, nabiera dla nas osobistego znaczenia. Tak jest u mnie tym razem. Płytę otwiera kompozycja skoczna, ale mroczna. Dla mnie dobra i do baletów, i do płaczu, nawet do skowytu. Darkest Lullaby, bo tak zatytułowana jest pierwsza piosenka z najnowszego krążka Kasabian, to połączenie taneczności For Crying Out Loud z euforią The Alchemist’s Euphoria (tutaj znajdziesz moją recenzję tego albumu). Polecam posłuchać lub posłuchać i obejrzeć, a później czytać.
Ósma płyta Brytyjczyków — Happenings — wciągnęła mnie jak ruchome piaski, wessała jak czarna dziura. Kiedy jest się fanem jakiegoś zespołu… nie warto wypowiadać się o jego muzyce tuż po premierze. Warto pożyć trochę z tą muzyką, dopiero wtedy pisać.
Refren drugiego numeru — Ay-ay-ay, yeah, ay-ay-ay, yeah, ay-ay-ay / No one could love me this way / Ay-ay-ay, yeah, ay-ay-ay, yeah, ay-ay-ay / No one could love me this — zgrabnie nawiązuje do estetyki utworów z 48:13, szczególnie do piosenek takich jak eez-eh czy bumblebeee.
W przeszłości Sergio Pizzorno przekonywająco i przekonywująco argumentował, że niektóre z pozornie „tępych” momentów w twórczości Kasabian zostały napisane z pewną satyryczną intencją. Sergio twierdził, że często krytykowane lub wyśmiewane wersy, które się rymowały („everyone’s on bugle” oraz „we’re being watched by Google”) z utworu Eez-Eh (sprzed dekady), były w rzeczywistości szyderczym przedstawieniem naćpanego kokainą idioty wygłaszającego tyradę o 5 rano. Ciekawie będzie zatem zobaczyć, co frontman Kasabian powie na temat „przejmujących kontrolę algorytmów” oraz „robotów wierzących, że mają duszę”.
How Far Will You Go to szybka jazda bez trzymanki, również w stylu 48:13, ale bardziej po bandzie? Jazgotliwość została ekstrapolowana, skompresowana i zintensyfikowana. Mocniej, szybciej, więcej. Syntetyczny rave łączy się tam z drum&bassowym wigorem. Dla mnie bomba.
W Coming Back To Me Good na pierwszy plan rozlewa się nostalgia. Można się przy tym powzruszać lub pośmiać, brzmi fenomenalnie i zwiększa to immersję.
G.O.A.T. polecam posłuchać, a później czytać dalej.
W Passengers pobrzmiewają echa późniejszego Red Hot Chili Peppers i może szczypta Iggy’ego Popa. Kampowy i kinkowy Italian Horror to pełny odlot. Kompozycja zaskakuje na wielu poziomach. Jest zabawna w dziwnym stylu.
Im dalej w las, tym więcej drzew. Ta płyta wjeżdża jak walec, na pełnej, a później już tylko: liryczny rozpierdol i orzeźwiające melodie. Słuchając o tym jak ptak w klatce, zapomniałem jak śpiewać. Zapomniałem jak śpiewać, bo byłem zagubiony w gniewie i byłem prawie złamany. Postanowiłem spróbować swoich sił i wracając do wiersza, który napisałem już bardzo dawno temu (ze 20 lat temu, może 18 lub 19) spłodziłem coś takiego:
https://tristan12h.bandcamp.com/track/tragiczne-przemy-lenia-marzycieli
Zamykające stawkę Algorithms można było usłyszeć już w zeszłym roku. Wyżej napomknąłem o tym kawałku, więc dodam jeszcze, że to utwór reprezentatywny dla ewolucji całego zespołu. Redefinicja gitarowego łobuzerstwa, bystrego tekściarstwa i brzmieniowego poszerzania horyzontów.
[…] Moją recenzję ósmej płyty Kasabian znajdziesz pod tym linkiem. […]