Czy ktoś kiedyś oświadczył Ci, że chce do Ciebie płakać? Gdy Dana Margolin, songwriterka i gitarzystka Porridge Radio, śpiewa o bólu, miłości, pustce, śmierci i innych fundamentalnych fenomenach, to udziela mi się jej metafizyczna zaduma. Waterslide, Diving Board, Ladder to the Sky to szósta płyta w dorobku kapeli z Brighton. Wokalistka opisuje ten krążek jako „niedokończone zdanie” [an unfinished sentence], być może dlatego, że motywem przewodnim wielu piosenek są nierozstrzygnięte kwestie, związane np. z podróżami w nieznane (End Of Last Year) lub nostalgią i samooceną?
O poprzednim albumie – Every Bad – wspominałem w zestawieniu 20 płyt, które najbardziej spodobały mi się w 2020 roku. Często wracam do utworów z tego krążka. Brytyjczycy ponownie współpracowali z wydawnictwem Secretly Canadian, jednak brzmienie ich nowego longplaya wydaje się dużo bardziej dopracowane, mimo stylizowania materiału, by jawił się jako lo-fi. W The Rip Dana wyśpiewuje, że chciała, by brzmiało to tak, jakby serce pękało tak bardzo, że boli całe ciało [„I wanted it to sound like when your heart breaks so badly that your entire body aches”].
Tekstowa warstwa Waterslide… więzi w sobie sprzeczności towarzyszące życiowym rozterkom. W dwuwersie wieńczącym Trying wybrzmiewają dwa retoryczne pytania: „But what if it feels like everything else? What if it feels like nothing at all?” Ambiwalentne odczucia, którymi ociekają teksty Porridge Radio to – obok charakterystycznej śpiewomowy i nawarstwionych repetycji – poniekąd znak rozpoznawczy tego zespołu. Szczególnie utwór Birthday Party wydaje się obfity w rozwiązania, które (gdyby nie ociekały goryczą) można byłoby określić mianem 300% cukru w cukrze.
Pod względem stricte muzycznym również mamy tu do czynienia z borderline’owymi przejściami – od delikatnych pasaży po kakofonię zapętlonych uderzeń w klawisze. Znajdziemy tu zarówno taneczne numery, napędzane syntezatorami i hi-hatowym beatem (zwłaszcza The Rip), jak i melancholijne ballady z kołysankowymi plumknięciami (głównie Flowers, ale w pewnym stopniu też Rotten). Wokalizy wędrują od leniwych szeptów po ekstatyczne krzyki.
Jeśli ktoś nie słyszał do tej pory Dany Margolin i spółki, to polecam sięgnąć po najbardziej reprezentatywny utwór z nowej płyty, którym jest Back to the Radio. Załoganci z Brighton zgrabnie łączą estetykę emo (z czasów przed boomem tej estetyki) oraz post-punk pożeniony z nurtem sadcore. Choć konwencja obrana przez Porridge Radio może nużyć, to zespół konsekwentnie podąża obraną ścieżką i w ich onirycznym surrealizmie są momenty urokliwych wynurzeń.