Witaj na moim osobistym blogu o kulturze mniej lub bardziej popularnej. Wolę życie na miarę literatury, niż egzystencję wartościowaną lajkami. Gry wideo jarają mnie już ponad trzy dekady. Więcej o mnie możesz dowiedzieć się po kliknięciu w czwartą pozycję z menu.

O poczuciu wyjątkowości

Czy usłyszałaś lub usłyszałeś kiedyś od kogoś, że Twój intelekt jest onieśmielający? Albo czy ludzie mówili Ci, że masz nadzwyczajną urodę? A może, jak ja, potrafisz strzyc, czyli ruszać, uszami? Wyjątkowość. Czym jest wyjątkowość? Każdy człowiek jest w jakiś sposób wyjątkowy. To truizm, ale chcę, by wybrzmiał. Pomysł na ten tekst narodził się w mojej głowie, gdy jednego dnia zderzyłem się z dwoma przeciwstawnymi podejściami do wyjątkowości. Pierwsze polega na afirmowaniu pokory i skromności, homogenizowaniu społeczeństw, uniformizacji i równaniu w dół. Drugie zasadza się na zwalczaniu tego pierwszego i prowadzi do wspierania wybitnych jednostek oraz gloryfikowania wyjątkowości. W popkulturze znajdziemy aprobatę dla obydwu podejść, a określenie „podejście” (dla jasności mojego wywodu) możemy wymienić na „postawę”, „nastawienie” lub „stosunek do”.

Wyjątkowość według Wielkiego słownika języka polskiego Polskiej Akademii Nauk to „cecha czegoś, co różni się od innych obiektów tego samego rodzaju jakąś rzadką lub niezwykłą właściwością”. Wyraz wyjątkowość pochodzi od rzeczownika „wyjątek”, który został zdefiniowany w Słowniku języka polskiego pod red. Witolda Doroszewskiego jako:

wyjątek

  1. «osoba lub rzecz niezwykła»
  2. «odstępstwo od obowiązującego prawa, przyjętego zwyczaju, przepisów»
  3. «fragment z większego tekstu, dzieła literackiego, utworu muzycznego itp.»

Wyjątkowość (niezwykłość) sama w sobie nie jest nacechowana ani pozytywnie, ani negatywnie, bo można być wyjątkowo wysportowanym lub wyjątkowo głupim. W języku potocznym wyjątkowość wiąże się chyba częściej z czymś pożądanym, niż z czymś niechcianym. Jeśli nietypowość jest negatywna, wówczas zostaje określana słowami typu „dziwaczność” lub „osobliwość”.

Rozważania o wyjątkowości doprowadziły mnie także do namysłu nad sytuacjami, w których to, co wyjątkowe, jest niereprezentatywne. Przykładem wyjątkowej książki Robina Cooka może być powieść Sfinks, bo nie jest — jak znaczna większość twórczości tego autora medycznym thrillerem. Za analogiczny, ale inny w swej wyjątkowości, przykład beletrystyki „odstającej” od pozostałych dzieł swego twórcy, uznaję książkę VALIS Philipa K. Dicka, którą skończyłem właśnie czytać.

Myślisz „jestem bóg wie jak wyjątkowy”, ale mylisz się

Renata Przemyk w utworze Odjazd śpiewa o mylnym poczuciu wyjątkowości. Dwuwers „O cały swój bagaż martwisz się / nie zaśniesz skoro z tobą jedzie” można chyba interpretować jako krytykę nadmiernego stanu posiadania. Często martwimy się o materialne rzeczy i strach o nie spędza nam sen z powiek. Rzeczy nigdy nie uczynią nas kimś wyjątkowym, bo wszystko, co mamy to to, co zrobiliśmy z tym, co mieliśmy. Z kolei słowa „Obawiasz się tylko tego czy twój pociąg będzie opóźniony / Czemu się nie boisz wcale, że on jedzie w niewłaściwą stronę” odczytuję jako krytykę poddawania się rutynie oraz jako dezaprobatę wobec konformizmu.

Ludzkość wydała na świat mnóstwo takich jak ja… (wpierdolę tu słowo „wyjątkowość”, zgadnij po co)

W 2007 roku usłyszałem na koncercie jak Karol Stolarek śpiewał piosenkę z ich debiutanckiego krążka Ekspresje, depresje, euforie. Wspomniany album zespołu Bruno Schulz został wydany nakładem lejbelu Luna Music. Recenzje tej płyty były… różne. Niestety dominowało wówczas boomerskie pierdolenie dziadów, którzy wciąż podniecali się tym jak trąbi zespół Kombi. Bruno Schulz to zespół, który reprezentował moje pokolenie. W 2024 zrobiłem przeróbkę utworu Podmienić naboje.

You’re so fucking special. I wish I was special, but I’m a creep

Nie wiem dlaczego, ale przez wiele lat wstydziłem się śpiewać. Nie mam pojęcia kiedy dopadł mnie ten wstyd. Przez kogo lub przez co… porzuciłem to, co wcześniej sprawiało mi wiele radości? Kiedy byłem małolatem piłowałem ryja na koncertach, śpiewałem pod prysznicem i na ulicy. Kiedy byłem młodym dorosłym (dwudziestokilkulatkiem) uwielbiałem chodzić na karaoke. Byłem częstym bywalcem warszawskiego Club Rocka. Chadzaliśmy tam z moimi ziomalkami (Asią, Jolą, Moniką) i ziomkami z agencji badawczej Synovate. Chadzaliśmy tam bodajże w czwartki, bo chyba w czwartki była jakaś sroga promocja na browar, a piątki w ówczesnej robocie były „każualowe”. Śpiewałem głównie utwory formacji T.Love. Miałem wtedy ksywkę Jezus i malowałem paznokcie na czarno. Dlaczego przestałem chodzić na karaoke? Dlaczego przestałem śpiewać?

W 2023 odpowiedziałem sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście, ważne pytanie: „co lubię w życiu robić?” i… zacząłem to robić. W lipcu tegoż roku przełamałem tremę i w klubie Beauty przy ul. Pięknej 19 spytałem prowadzącego karaoke (Kuba, jeśli to czytasz, to pozdro mordo!): „macie jakieś utwory Radiohead?” i w odpowiedzi usłyszałem „no jest jeden… Creep”. Skinąłem głową, zakląłem pod nosem (KURWA! dlaczego zawsze tylko to…) i rzekłem „może być, śpiewam.”

Praktycznie na samym początku zgubiłem melodię i w gardle pojawiła się tzw. gula. Co gorsza, zacząłem tracić równowagę i zrobiło mi się ciemno przed oczami (może przesadziłem z alkoholem), ale hardo śpiewałem. Przysiadłem na podeście i usłyszałem, że jakaś dziewczyna zaczyna śpiewać razem ze mną. „You float like a feather in a beautiful world”. Naomi, jeśli to czytasz, to odezwij się do mnie. 😊

Nawet jakbyś opierdolił Viagrę, to nie staniesz przy mnie (tu też wpierdolę słowo „wyjątkowość, po to, żeby głupi miał zagadkę)

Dwa tygodnie temu napisałem w medium społecznościowym Threads posta, który niespodziewanie stał się viralem. Zdarzały mi się wcześniej (w innych mediach społecznościowych) bardziej spektakularne virale, ale ten był wyjątkowy. Obserwowało mnie tam (na Threads) wówczas poniżej stu followersów, a ów wpis wyświetlono ponad 200 000 razy.

Wylała się na mnie fala hejtu. Być może ze względu na… wyjątkowość? Obcy ludzie zaczęli udzielać mi nieproszonych rad, zaczęli mi też słownie dopierdalać. Spłynęło to po mnie jak po kaczce, bo jestem teraz w fazie manii. Gdybym był w depresyjnym dołku, to taki hejt serio mógłby boleć i mógłbym się przez taki hejt… zapaść. W szpitalu psychiatrycznym poznałem Białorusinkę, która trafiła tam przez internetowy HATE. Pomyśl o tym, kiedy chcesz komuś dopierdolić tylko za to, że napisał coś, z czym się nie zgadzasz. Randomy z internetu rozjebały dziewczynie psychikę i wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Pomyśl o tym, kiedy widzisz, że Twoi znajomi dopierdalają komuś w internecie tylko dlatego, że nie po drodze im z tym, co ktoś napisał lub powiedział. Pomyśl o tym, kiedy będziesz świadkiem internetowego linczu.

Psychologia tłumu

Szwadrony zacietrzewionych dzbanów i dzbanic, które bombardują zza nitek wirtualnej pajęczyny, mają tę przewagę, że w pewnym momencie osiągają tzw. efekt masy. Gustave Le Bon pisał w Psychologii tłumu o sile rażenia bezmózgich hord. Rzeczona książka została wydana w 1897 roku i w dużej mierze wciąż jest aktualna. Le Bon wraz z Gabrielem Tardem (zapomnianym ojcem założycielem socjologii) zaproponowali koncepcję „mentalność tłumu”, która opierała się na pojęciu tzw. nieświadomości zbiorowej.

Subdyscyplinę psychologii społecznej, która zajmuje się funkcjonowaniem jednostek w dużych zbiorowiskach, nazywamy psychologią tłumu. Dzięki akumulacji wiedzy dysponujemy dziś wieloma teoriami, które objaśniają zmianę zachowania człowieka w kontekście anonimowego tłumu. Psychologia tłumu akcentuje w szczególności takie fenomeny jak: konformizm, rozproszona odpowiedzialność oraz przyjmowanie tożsamości zbiorowej.

Moja wyjątkowość

Docierając powoli do końca moich rozważań (w ramach walki z perfekcjonizmem ustawiłem sobie limit dwóch godzin na napisanie artykułu, który właśnie czytasz i ten czas już prawie minął) chcę Ci coś wyznać. Uważam się za wyjątkową osobę. Gdy byłem w gimnazjum i przygotowywałem się do matematycznych olimpiad, to rozwiązywałem zadania, do których musiałem przyswoić wiedzę, która nie mieści się w programie liceum. Innymi słowy, gdy miałem trzynaście lub czternaście lat, mierzyłem się z zadaniami, które rozwiązują studenci matematyki, fizyki czy informatyki. Pragnę podziękować mojej nauczycielce, pani Annie Wojtasiak, która w swoim wolnym czasie gościła mnie we własnym mieszkaniu, bym mógł gimnastykować swój mózg. Dziękuję z całego serca! Nigdy nie miałem lepszej nauczycielki od matematyki.

Jestem wyjątkowy z wielu powodów. Parafrazując Krzyśka z CKOD napiszę jeszcze, że gdy w szkole pytali mnie kim w przyszłości zostać chcę i co ze swoim życiorysem zrobię, odpowiadałem, że po to urodziłem się, żeby zrobić dewastację. Dewastację osób, które dyskryminują mniejszości i które dopierdalają tym, którzy nie zawinili i którzy nie potrafią sami się obronić.

Dwa tygodnie temu Quebonafide wypuścił singiel Futurama 3. Szanuję Quebo, bo to dobra morda. Polecam obejrzeć wideoklip do tego kawałka, gdyż Andrzej Dragan odwalił kawał dobrej roboty i z gracją doprowadził wielu troglodytów do sytuacji, w której powinni skleić pizdy. O czym to ja chciałem… aha, już wiem. Postanowiłem zrobić cover tego utworu.

Aha, właśnie tak człowieku…


Autorem grafiki, którą wykorzystałem jako wizytówkę dla niniejszego wpisu, jest Chris Moore.

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, to poleć go komuś, komu też może się spodobać. 💙 💜 🖤

Jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo (jestem bezrobotny i ze względu na problemy psychiczne trudno mi znaleźć pracę, w której będę czuł się bezpiecznie), będę bardzo wdzięczny. Link do mojego profilu na Patronite. Możesz też bliknąć mi cokolwiek, choćby 2 złote (na numer telefonu, który uzyskasz mnożąc liczbę 179008291 przez liczbę serc, które umieściłem powyżej). Z góry dziękuję!

Klikając w nazwę kategorii możesz sprawdzić inne artykuły, które do niej należą:
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj